Listen to Nie Ma Fal on Spotify. Dawid Podsiadło · Song · 2018. Dawid Podsiadło · Song · 2018. Listen to Nie Ma Fal on Spotify. Dawid Podsiadło · Song · 2018
[Verse] Em chętnie G mogę złapać cię za rękę Bm C jeśli chcesz wyrzucę każdy przeterminowany sos Em a to śmieszne G nie rozumiem ciebie jeszcze Bm C pani mama chciała żebym więcej niż liceum miał [Bridge] Em ale daj się znać po tym G gdzieś mnie znajdź potem C Bm dziś nie chcę popłynąć bo [Chorus] Em fal nie ma fal Em
Dzieci, nie skaczcie do wody po alkoholu. Na tym filmie planowałem wskoczyć do wody płasko, jak wiele razy wcześniej. Ale wybiłem się za mocno, obróciło mnie
Dawid Podsiadło Nie Ma Fal lyrics: Fal / Nie ma fal / Nie ma fal / Nie ma fal / Nie ma fal / Nie ma fal / Nie m Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски العربية فارسی 日本語 한국어
Tak właśnie stało się w przypadku Franka Norrie, który nie ma pewności, że owi porywacze nie zabili jego matki. A nie ma jej dlatego, że wraz z "upiorami" i innymi porwanymi młodzieńcami wkraczają do Zakazanego Lasu. Oddzielenie się od grupy w tym miejscu grozi śmiercią. Las skrywa w sobie wiele mrocznych tajemnic, które tylko
Nie Ma Fal Lyrics, Song Meanings & Music Videos: DAWID PODSIADLO, Dawid Podsiadło, Sonia Hornatkiewicz & Maciek Czemplik, Dawid Podsiadło (Wiktor Dyduła
. Bezpieczniej jest wyjechać na wrześniowy urlop do Turcji czy do Grecji niż na Lubelszczyznę, Podkarpacie czy Podlasie, gdzie zaszczepionych przeciw COVID-19 jest najmniej - przyznaje dr n. med. Paweł Grzesiowski, ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID- 19. Portale wakacyjne i biura podróży są wręcz oblężone przez turystów, którzy wrześniowy urlop zamierzają spędzić w którymś z ciepłych krajów. Czy osoba zaszczepiona dwiema dawkami szczepionki przeciw COVID-19 może bezpiecznie wybrać się w tym czasie np. do Grecji czy Turcji? Moim zdaniem, może spokojnie spędzić wrześniowy urlop w obu tych krajach. Nic się nie zmieniło w zakresie bezpieczeństwa podróży zagranicznych, musimy tylko wiedzieć, jakie są ograniczenia i wymagania kraju docelowego, jakich formalności musimy dopełnić, by wejść na pokład samolotu i to jest nasz podstawowy obowiązek. W większości krajów honorowane są certyfikaty potwierdzające, że jesteśmy zaszczepieni lub że jesteśmy ozdrowieńcami. W tym ostatnim przypadku musimy jednak pamiętać, że w Unii Europejskiej ustalono, że ozdrowieńcem jest osoba, która miała wykonany test genetyczny, a nie każdy pacjent w Polsce był badany za pomocą takiego testu. Część polskich pacjentów miała tylko test antygenowy. Zdarzały się już przykre sytuacje, w których okazywało się, że osoba, która przechorowała COVID-19 nie przeszła takiego testu, w związku z czym nie ma certyfikatu ozdrowieńca. Warto o tym pamiętać i wykonać sobie taki test. Są natomiast kraje, które mimo szczepienia wymagają testu. Jeżeli więc wybieramy się do konkretnego kraju, musimy wejść na stronę internetową jego ministerstwa zdrowia i sprawdzić, czego konkretnie wymaga on od turystów. Trzeba też wiedzieć, że te wymagania się zmieniają. Polska jest obecnie oznaczona kolorem „zielonym”, co oznacza, że jest przez większość innych krajów uważana za kraj bezpieczny, więc z tego względu polscy turyści nie powinni mieć problemów, na które mogą napotkać turyści z krajów oznaczonych na mapach kolorem żółtym czy czerwonym. Ale to się może zmienić, więc sytuację trzeba śledzić na Grzesiowski: Punkty szczepień „drive thru” to rozwiązanie rodem z thrilleraA czy sama podróż samolotem pełnym turytów, trwająca dwie, trzy godziny nie zwiększa ryzyka zakażenia wariantem Delta uważanym za bardziej zakaźny?Podróży samolotem obawiałbym się w najmniejszym stopniu dlatego, że samolot ma zamknięty obieg powietrza filtrowanego. Pamiętajmy, że samoloty latają nie od momentu pojawienia się pandemii i zawsze były jakieś infekcje, a ludzie mimo to nie zarażali się na pokładzie - dajmy na to - gruźlicą. Gorzej sytuacja wygląda w holu na lotnisku, kiedy czekamy na samolot. W poczekalniach, sali odpraw, itd. Tam ustawiają się kolejki, tam panuje ścisk, tworzy się tłum ludzi, którzy często nie mają maseczek. Uważam, że we wszystkich miejscach na terenie lotniska powinniśmy być w maskach medycznych, czyli profesjonalnych typu FFP 2, wówczas nie będzie problemu. Część osób nosi maski chirurgiczne, ale one nie filtrują powietrza, a tym samym nie chronią nas przed tym, co wdychamy. Z relacji turystów, którzy już wrócili z zagranicznych wakacji wynika, że w hotelach w Grecji czy Turcji ściśle przestrzegane są wszelkie zasady covidowej profilaktyki…To bardzo ciekawe, że na miejscu, gdy już jesteśmy w hotelu, dyscyplina jest dużo większa niż na lotniskach, gdzie jest tłoczno i chyba służby porządkowe nie są w stanie zapanować nad tłumem. Natomiast w hotelach w Grecji czy w Turcji cały personel jest zaszczepiony, bo tam szczepienie osób pracujących w usługach hotelowych i turystycznych jest czy szczepionka przeciw COVID-19, którą otrzymałam, chroni mnie przed zakażeniem wariantem Delta? Przy wariancie Delta utrzymuje się wysoka, bo 90-95-proc. skuteczność szczepionki i to bez względu na to, czy jest to Astra, Moderna czy Pfizer, ale tylko w zakresie ochrony przed śmiercią i ciężkim przebiegiem choroby spowodowanej przez COVID-19. Natomiast w o połowę mniejszym stopniu szczepionki te chronią w przypadku wariantu Delta przed transmisją wirusa, czyli bezobjawowym nosicielstwem przez kilka dni, w trakcie których możemy zakażać nim inne osoby z naszego również:Dlaczego zaszczepieni mogą zarażać koronawirusem? Niemcy i Izraelczycy zaczęli już szczepić swoich obywateli trzecią dawką szczepionki przeciw COVID-19?Poszczególne kraje różnie podchodzą do tego problemu. Amerykanie i Izraelczycy chcą szczepić trzecią dawką wszystkich, co osobiście uważam za przedwczesne. Natomiast w Europie mówi się o potrzebie podania trzeciej dawki osobom z grup ryzyka i to podejście bardziej mi odpowiada. Najnowsze badanie z Wielkiej Brytanii wykazało, że w grupach ryzyka nawet 40 proc. osób mogło nie odpowiedzieć na to szczepienie, czyli nie uodpornić się na tego wirusa. Te osoby powinny jak najszybciej otrzymać trzecią dawkę. Szczepionki zalegają w magazynach, potrzebna jest tylko decyzja Czy szczepienia na koronawirusa powinny być obowiązkowe?To już pewne. Będzie trzecia dawka szczepionki przeciwko COVID-19. Kiedy i dla kogo?Przypomnijmy; kto należy do grupy ryzyka?Należą do niej głównie wszystkie osoby, które mają jakiekolwiek problemy z odpornością na dowolnym tle. Czyli osoby cierpiące na przewlekłe choroby płuc i serca, nerek, pacjenci, którzy są po przeszczepach, przyjmują leki immunosupresyjne, a także osoby w wieku 65 plus, w tym pensjonariusze domów opieki stoi jednak na innym stanowisku?WHO, czyli Światowa Organizacja Zdrowia apeluje o to, by kraje wysoko rozwinięte, bogate, które mają nadmiar szczepionek przekazywały je krajom biednym, a nie rozpoczynały podawanie trzeciej dawki. Przyczyny tego są jasne i zrozumiałe - obowiązkiem tej organizacji jest dbać o najbiedniejszych. Są przecież kraje, w których w ogóle się ludzi nie szczepi. Ja osobiście też uważam, że w obecnej sytuacji, gdy szczepionek nie brakuje na świecie, powinno się działać dwutorowo; z jednej strony wspomagać kraje, które są biedne i których nie stać na zakup szczepionek, z drugiej - zamiast utylizować szczepionki z powodu ich przeterminowania, w odpowiednim czasie podawać trzecią dawkę ludziom, którzy jej potrzebują. Z naszej rozmowy wynika, że bezpieczniej na urlop wrześniowy wybrać się do Turcji niż na Podkarpacie, Lubelszczyznę czy na Podlasie, gdzie osób niezaszczepionych przeciw COVID-19 jest najwięcej...To, niestety, prawda. W tych regionach nic się w tym względzie nie dzieje, program szczepień tam zamiera, brakuje osób, które zgłaszałyby się na pierwszą dawkę szczepionki. Wygląda na to, że rzeczywiście Polska się nam podzieliła na dwie części - lepiej i gorzej wyszczepioną. Obawiam się, że będzie to miało ogromne znaczenie podczas czwartej fali pandemii, która się do nas powoli zbliża. Spodziewać się trzeba, że we wschodnich województwach będzie więcej hospitalizacji i zgonów z powodu COVID-19. Nie boję się szczepień - mówi Paweł GrzesiowskiCoraz częściej mówi się, że szczepić powinno się nie tylko od 12 lat wzwyż, ale również wszystkie młodsze dzieci od szóstego miesiąca życia…W momencie, gdy osoby dorosłe przechorują COVID- 19, staną się ozdrowieńcami i zostanie to zapisane w ich pamięci immunologicznej - wirus, który do przeżycia potrzebuje ludzkiego organizmu, w naturalny sposób przeniesie się na grupę dziecięcą. To jedna z hipotez, która może się sprawdzić, o ile wirus nie zmutuje tak drastycznie jak grypa i nie zacznie co roku atakować te same osoby. Takich doniesień póki co nie mamy. Poprzednie warianty rzadko powodowały zachorowania u najmłodszych, natomiast Delta jest lepiej przystosowana do ataku na dzieci i powoduje u nich więcej objawów chorobowych. Tak jak na ospę wietrzną chorują głównie dzieci, choć może się ona zdarzyć również osobom dorosłym, tak COVID-19 może się w przyszłości stać chorobą się pan czwartej fali już we wrześniu?Tempo wzrostu zachorowań jest jeszcze na tyle niskie, że nie wydaje mi się, by czwarta fala pojawiła się już we wrześniu. Myślę, że dotrze ona do nas dopiero w październiku i listopadzie, i będzie się rozwijać wolniej. Nie będzie już tak masowych zachorowań w dużych miastach, bo większość ich mieszkańców, wśród których są osoby zaszczepione i ozdrowieńcy, jest już uodporniona. Czy to się przełoży na mniej ofiar sumarycznie, tego nie jestem już tak pewny. Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera
Paweł Bejda przekonuje, że wojna w Europie tak naprawdę trwa już od 2014 r., a Władimir Putin po raz kolejny jasno określił swoje imperialistyczne marzenia– Obawiam się, że sankcje nałożone na Rosję nie są tak bardzo dla niej uciążliwe, jakby nam się wydawało. W mojej ocenie bardziej niepokojące są dla Rosji działania polegające na dozbrajaniu armii ukraińskiej – uważa poseł PSLZdaniem wiceszefa sejmowej Komisji Obrony Narodowej Polska nie może dziś czuć się bezpiecznie, bo nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak rozwinie się sytuacja. Dlatego przekonuje, że o bezpieczeństwo powinniśmy zadbać sami, a udział w sojuszach powinien to nasze bezpieczeństwo jedynie umacniać– Po pierwsze, należy przyśpieszyć prace legislacyjne nad ustawą o obronie Ojczyzny, w trakcie których warto zastanowić się, czy nie należy zwiększyć wydatków na obronność, z zastrzeżeniem, aby co najmniej 50 proc. środków na modernizację techniczną Sił Zbrojnych trafiało do polskich zakładów zbrojeniowych – twierdzi parlamentarzystaPaweł Bejda krytykuje też rząd PiS, który jego zdaniem "nie ma pojęcia, w jakim kierunku należy rozbudowywać Siły Zbrojne". – Swoją nieudolność w tym zakresie próbuje przykryć poprzez kupowanie sprzętu zagranicznego, zadłużając w ten sposób polskie społeczeństwo na dekady i niszcząc przy okazji zasłużone polskie zakłady – mówi w rozmowie z OnetemWięcej takich informacji znajdziesz na stronie głównej OnetuPiotr Rogoziński (Onet): Stoimy u progu wojny?Paweł Bejda: Wojna w Europie już trwa od 2014 r., kiedy Rosja najechała na Krym, należący do Ukrainy, a także wywołała konflikt zbrojny w ukraińskich obwodach ługańskim i donieckim. Teraz, kiedy wojska rosyjskie najechały Ukrainę, naszego sąsiada, można powiedzieć, że faktycznie, stoimy u progu też: Putin ma zgodę Rady Federacji na użycie armii poza granicami RosjiMyśli pan, że Władimir Putin będzie konsekwentnie realizował swój plan?Po orędziu, jakie prezydent Rosji wygłosił w telewizji, nikt już nie powinien mieć wątpliwości, że od lat konsekwentnie realizuje on swoje plany. Warto jednak zauważyć, że celem przywódcy Rosji nie jest wyłącznie Ukraina. W orędziu Putin jasno określił swoje imperialistyczne marzenia, w których uzasadniał prawa Rosji do terytoriów byłego imperium rosyjskiego, a więc również do części terytorium Polski. Jeśli tak mają wyglądać plany rosyjskiego przywódcy, to nie tylko bezpieczeństwo Polski jest zagrożone, ale również bezpieczeństwo Turcji, Finlandii, Litwy, Łotwy, Estonii, i wielu innych krajów. Trafnie imperialistyczne zapędy Putina określiła pani Ambasador USA przy ONZ, stwierdzając, że "Putin rzucił wyzwanie całemu porządkowi międzynarodowemu".Dalsza część artykułu znajduje się poniżej materiału wideo: Reakcja UE czy USA na decyzję podjęte przez prezydenta Rosji były bardzo szybkie. Pytanie, czy adekwatne do sytuacji? Obawiam się, że sankcje nałożone na Rosję nie są tak bardzo dla niej uciążliwe, jakby nam się wydawało. W mojej ocenie bardziej niepokojące są dla Rosji działania polegające na dozbrajaniu armii ukraińskiej. Sprzęt wojskowy, który w tysiącach ton otrzymała armia ukraińska, to niezwykle skuteczne środki ogniowe, powodujące olbrzymie straty w sprzęcie i w ludziach. Jeśli spojrzymy na walki w Gruzji i straty armii rosyjskiej spowodowane zwykłymi granatnikami przeciwpancernymi, to w przypadku sił zbrojnych Ukrainy wyposażonych w niezwykle precyzyjne i zabójcze zestawy przeciwpancerne, straty Rosjan będą olbrzymie. A to z kolei może spowodować bunt społeczeństwa rosyjskiego, które niekoniecznie może popierać imperialistyczne zamiary swojego także: Niemcy wstrzymują uruchomienie Nord Stream 2. "Sytuacja zasadniczo się zmieniła"Czyli same sankcje nie wystarczą? To będzie za mało?Zdecydowanie za mało. Widzę dwa główne obszary pomocy dla Ukrainy, troczącej wojnę z Rosją. Po pierwsze, wsparcie gospodarcze, aby i tak już słaba ekonomicznie Ukraina nie upadła, dając kolejny pretekst Putinowi do zajęcia całego jej terytorium. Po drugie, należy zwiększyć pomoc wojskową dla Ukrainy. Teraz, kiedy Putin odkrył już swoje karty, nie mamy nic do stracenia. Uważam, że w interesie Polski, a także innych państw, jest systematyczne dozbrajanie armii ukraińskiej. Czym silniejsza będzie Ukraina, tym większe będzie bezpieczeństwo Polski. Zresztą swoje zaniepokojenie wzmacnianiem armii ukraińskiej wyraził sam Putin. W swoim orędziu wyraźnie wskazał na rosnący potencjał zbrojeniowy Ukrainy, o którym pomarzyć może polski przemysł zbrojeniowy. Są to przede wszystkim technologie rakietowe koncernu UkrOboronProm, znane jako Grom-2 i Neptun, a także zestawy artylerii rakietowej Polacy mogą czuć się bezpiecznie?Czy można czuć się bezpiecznie, gdy jeden z naszych sąsiadów – Rosja, zaatakował drugiego naszego sąsiada – Ukrainę, a trzeci nasz sąsiad – Białoruś, wywołuje konflikty na naszej granicy, a nawet straszy Polskę wojną, zarzucając chęć zawładnięcia terenami Białorusi? Ktoś może powiedzieć, że pomimo tych faktów jesteśmy członkiem NATO i to gwarantuje nam bezpieczeństwo. Ale nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak rozwinie się sytuacja, gdy konflikt Rosji z Ukrainą zbliży się do naszych granic, a armia białoruska zacznie wykonywać jakieś manewry też: Donald Tusk zapowiedział nadzwyczajny szczyt Europejskiej Partii Ludowej na temat UkrainyCo władze kraju mogą jeszcze zrobić, aby to nasze bezpieczeństwo zwiększyć?Umiesz liczyć, to licz na siebie. Dlatego też, o bezpieczeństwo Polski powinniśmy zadbać przede wszystkim my sami, a udział w sojuszach powinien to nasze bezpieczeństwo jedynie umacniać. Po pierwsze, należy przyśpieszyć prace legislacyjne nad ustawą o obronie Ojczyzny, w trakcie których warto zastanowić się, czy nie należy zwiększyć wydatków na obronność, z zastrzeżeniem, aby co najmniej 50 proc. środków na modernizację techniczną Sił Zbrojnych trafiało do polskich zakładów zbrojeniowych. Po drugie, należy pilnie wyeliminować patologie na styku Ministerstwa Obrony Narodowej i Polskiej Grupy Zbrojeniowej, o których w mailach do premiera Mateusza Morawieckiego pisał były wiceminister obrony narodowej z PiS Michał także: Jarosław Kaczyński zapowiada radykalną rozbudowę armii i komentuje agresję Rosji w DonbasieA jak skomentuje pan wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego w kwestii rozbudowy Sił Zbrojnych RP? Trudno się odnieść do czegoś, czego nie ma. Z konferencji prasowej prezesa PiS wiemy, że rząd PiS pracuje nad ustawą o obronie Ojczyzny, która zakłada zwiększenie liczebności Sił Zbrojnych. Jednak kiedy czytamy ten projekt ustawy, to nie ma tam nic o zwiększaniu liczebności armii. Podczas kolejnej konferencji prasowej prezes PiS ogłasza zakup sprzętu wojskowego, który ma odstraszyć potencjalnego agresora lub też zniechęcić go przed atakiem na Polskę. Jeśli Jarosław Kaczyński ma na myśli systemy rakietowe Himars o zasięgu 300 km, to warto mu przypomnieć, że jego minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak dla całego dywizjonu kupił aż 30 takich rakiet (ATACMS o takim zasięgu). Z pewnością agresor wystraszy się tak miażdżącej siły ognia, która potrwa tyle, co wypalenie papierosa przez żołnierza, a bez produkcji w polskich zakładach, na kolejne rakiety poczekamy kilka w jakim kierunku powinien być realizowany ten proces?Wsłuchując się w wypowiedzi prezesa PiS i ministra obrony narodowej Błaszczaka, a także w wypowiedzi polityków PiS podczas posiedzeń Sejmowej Komisji Obrony Narodowej, mam wrażenie, że rząd PiS nie ma pojęcia, w jakim kierunku należy rozbudowywać Siły Zbrojne, a swoją nieudolność w tym zakresie próbuje przykryć poprzez kupowanie sprzętu zagranicznego, zadłużając w ten sposób polskie społeczeństwo na dekady i niszcząc przy okazji zasłużone polskie zakłady, jak np. Bumar Łabędy w Gliwicach, Stomil Poznań czy też Autosan w moje ocenie konieczne jest zwiększanie liczebności Sił Zbrojnych, które przy tym wymagają zmiany struktury, gdyż obecne nie są dostosowane do wyzwań współczesnego pola walki. Potrzebna jest również spójna polityka przemysłowo-obronna, zakładająca rozwój polskich zakładów zbrojeniowych. Należy przerwać wydawanie miliardów złotych polskiego podatnika na sprzęt zagraniczny, w tym używany, bez udziału w produkcji polskich zakładów. Warto przypomnieć pismo związkowców z zakładu Bumar Łabędy w Gliwicach, w ocenie których zakup czołgów Abrams to "gwóźdź do trumny polskiego przemysłu pancernego".PSL konsekwentnie stoi na stanowisku, że bezpieczeństwo państwa należy budować poprzez silną armię wyposażoną w sprzęt produkowany w polskich zakładach zbrojeniowych. "Bądźmy silni tym, co produkujemy" – to zasada, która jest mottem polityki zbrojeniowej zapytam jeszcze o wsparcie dla naszych sąsiadów. Jak powinno ono teraz wyglądać?Polska od samego początku włączyła się w proces wsparcia Ukrainy, zarówno na gruncie dyplomatycznym, jak i wojskowym, przesyłając sprzęt wojskowy w postaci systemów przeciwlotniczych, dronów oraz amunicji. Zapewne kierunki tego wsparcia będą kontynuowane. Warto się jednak zastanowić nad inną formą wzmocnienia zdolności bojowych Ukrainy. Mam na myśli współpracę przemysłową, jaką z Ukrainą podjęła Turcja, wykorzystując rakietowe zdolności przemysłowe ukraińskich zakładów zbrojeniowych. Szkoda, że w 2019 r. rząd PiS odrzucił propozycję wspieranego przez rząd Ukrainy koncernu UkrOboronProm, który zaproponował Polsce wspólne opracowanie nowego systemu obrony powietrznej w ramach Strategicznego Programu Rządowego. Może warto więc powrócić do tego kierunku wsparcia Ukrainy, mając na uwadze, że ukraińskie technologie rakietowe z pewnością pozwoliłyby również na wzmocnienie bezpieczeństwa Polski poprzez rozwój potencjału przemysłowego zakładów Mesko w utworzenia: 22 lutego 2022, 19:01Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie znajdziecie tutaj.
Similar Albums Czego się gapisz? Mr. Zoob 303 listeners Loading I Hate Rock'N'Roll 63,114 listeners Loading Revolving Door Piotr Zioła 603 listeners Loading Comfort and Happiness Dawid Podsiadło 52,589 listeners Loading Nie jestem z miasta Elektryczne Gitary 30,931 listeners Loading Uczta Sanah 17,273 listeners Loading Mogło być nic Kwiat Jabłoni 17,530 listeners Loading Ministory Kaśka Sochacka 6,586 listeners Loading Dym BARANOVSKI 6,143 listeners Loading Migracje Mela Koteluk 24,991 listeners Loading Złoto Krzysztof Zalewski 28,298 listeners Loading Echosystem Hey 57,777 listeners Loading Czego się gapisz? Mr. Zoob 303 listeners Loading I Hate Rock'N'Roll 63,114 listeners Loading Revolving Door Piotr Zioła 603 listeners Loading Comfort and Happiness Dawid Podsiadło 52,589 listeners Loading Nie jestem z miasta Elektryczne Gitary 30,931 listeners Loading Uczta Sanah 17,273 listeners Loading Mogło być nic Kwiat Jabłoni 17,530 listeners Loading Ministory Kaśka Sochacka 6,586 listeners Loading Dym BARANOVSKI 6,143 listeners Loading Migracje Mela Koteluk 24,991 listeners Loading Złoto Krzysztof Zalewski 28,298 listeners Loading Echosystem Hey 57,777 listeners Loading External Links Apple Music Don't want to see ads? Upgrade Now Shoutbox Javascript is required to view shouts on this page. Go directly to shout page About This Artist Artist images 6 more Paweł Domagała 20,817 listeners Related Tags acousticrockfolk Do you know any background info about this artist? Start the wiki View full artist profile Similar Artists Kortez 46,397 listeners Kwiat Jabłoni 33,230 listeners Sanah 57,719 listeners BARANOVSKI 24,424 listeners Krzysztof Zalewski 45,629 listeners Dawid Podsiadło 107,173 listeners happysad 241,671 listeners Kaśka Sochacka 20,438 listeners Daria Zawiałow 53,208 listeners View all similar artists
Tragiczny wypadek w pracy Paweł Kotuniak (+63 l.) z Olszyca (woj. mazowieckie) kochał swoją pracę i dzieci ponad życie. Robotą rozkoszował się godzinami, często nie patrząc nawet na zapłatę. Dzięki swoim ponadprzeciętnym umiejętnościom dostał posadę w dużej pieczarkarni niedaleko swojego domu. Tam spędzał całe dnie. Nawet w nocy chętnie jeździł na awarie! Przeczytaj też: Szumin. 47-latek wypadł z kajaka. Dramatyczna akcja ratownicza na rzece Bug [AKTUALIZACJA] Po śmierci swojej żony, która zmarła na raka, 63-latek sam wychował trójkę dzieci. Cieszył się, że już za rok odejdzie na emeryturę i poświęci się swoim wnukom. Niestety, niedane mu było doczekać tej chwili. Tragiczny wypadek przekreślił jego plany. Kto jest winny śmierci pana Pawła? 22 grudnia 2021 roku pan Paweł dostał polecenie od brygadzisty, by w pieczarkarni zamontować lampę owadobójczą. Wszedł na drabinę, by zaczepić lampę i wtedy doszło do tragedii. Mężczyzna spadł z dużej wysokości. - Tata krzyknął ostatkiem przytomności, by szybko wezwano pogotowie - opowiada Rafał Kotuniak (37 l.) z Warszawy, syn pana Pawła. - W hali był tata i jego kolega. Najpierw o wypadku powiadomiono brygadzistę, właściciela, a ten dopiero po upewnieniu się, co się stało, polecił wezwanie pogotowie. Według mojej wiedzy telefony i wzajemne powiadamianie zajęło 40 minut! Dopiero po tym czasie ojciec trafił do szpitala, gdzie zmarł przed operacją - mówi nam rozżalony syn pana Pawła. Najbliżsi zmarłego mężczyzny nie mają wątpliwości, że jego wypadek mógł zakończyć się zupełnie inaczej. - Gdyby pomoc nadeszła natychmiast tata żyłby do dziś - stwierdza syn pana Pawła. - Siedlecka prokuratura umorzyła śledztwo pomimo tego, że wykazałem jeszcze wiele innych nieprawidłowości łącznie ze spornymi podpisami w dokumentacji - żali się 37-letni pan Rafał. - Nie chcemy żadnych pieniędzy, ani nawet kary dla winnych. Proszę, powiedzcie nam, dlaczego od razu nie wezwaliście pomocy? - dodaje. To jeszcze nie koniec sprawy - Na umorzenie postępowania zawsze można się odwołać - informuje prokurator Adrian Wysokiński z siedleckiej prokuratury. - W tej sprawie wpłynęło zażalenie, co powoduje, że będzie rozpatrzone ponownie - podkreśla. Właściciel pieczarkarni nie chciał z nami rozmawiać. Powiedział, że nie udzieli dziennikarzowi żadnych informacji. Powstańcy Warszawscy mają swoje drzewa Sonda Czy umiesz udzielać pierwszej pomocy? Tak Nie Uczyłam/-em się, ale pamiętam tylk podstawy, reanimacji bym się nie podjęła/ął
Szanowna Pani, na początku minimalne wyrazy uznania, bo chociaż dołącza Pani do seansów nienawiści, które wybuchają w reakcji na moją krytykę zjawiska self-publishingu i możliwości, jakie otworzyło ono grafomanom, to jako jedyna potrafi Pani napisać coś merytorycznego. Co prawda nie na temat, bo ocena mojej powieści nijak ma się do omawianego zagadnienia, ale na tle wyzwisk, obelg i zniewag, do których ograniczają się Pani koledzy, jawi się to prawie jak podjęcie dyskusji. Ale skoro chce Pani dyskutować o moich książkach, proszę bardzo. Do listy wyszczególnionych przez Panią błędów merytorycznych w „Niepełnych” pozwolę sobie dołączyć inne z moich książek, żeby oszczędzić Pani ich wyszukiwania: w stanie Nowy Jork nie ma kary śmierci, a 90% przepisów, którymi przerzucają się prokuratorzy i adwokaci, nie występuje w żadnym kodeksie („Między prawem a sprawiedliwością”), policjanci nie chodzą za biegłymi po mieście i nie prowadzą z nimi rozmów, tylko ślą im urzędowe pisma z poleceniem sporządzania pisemnych ekspertyz, a w obcym kraju mogą co najwyżej asystować, nie zaś sami prowadzić śledztwo („Kanalia”), posterunkowi nie pracują przy zabójstwach i nie dostają dodatkowego wynagrodzenia za nadgodziny („Gdzie mól i rdza”). A to tylko przykładowe „błędy”. Zresztą w „Niepełnych” też nie zdołała Pani odkryć wszystkich, umknęło Pani chociażby, że na całej trasie Wrocław-Oława nie ma (o zgrozo!) drzewa, o które Edyta mogłaby się rozbić. Autor bezczelnie sobie to drzewo dostawił. Pani wyraźnie nie odróżnia powieści od reportażu. Owszem, było coś takiego jak powieść reportażowa, ale to przeszłość. Była przeszłością już w dobie telewizji, a co dopiero internetu. Dla autora rzeczywistość nie jest punktem odniesienia jak dla reportera. Dla autora punktem odniesienia jest wiedza _przeciętnego_ czytelnika. Napiszę to jeszcze raz, bo Pani krytyka świadczy o tym, że nie ma Pani bladego pojęcia, czym jest powieść: Dla powieściopisarza rzeczywistość nie jest punktem odniesienia. Punktem odniesienia jest wiedza _przeciętnego_ czytelnika. Nie mogę napisać, że ciąża kobiety trwa jedenaście miesięcy, bo każdy wie, że dziewięć, mogę pozwolić niepełnosprawnym uprawiać spontaniczny seks, bo że jest to niewykonalne, wiedzą tylko oni sami i fachowcy. Dalej: pisarz może nagiąć rzeczywistość, zmienić ją, zmodyfikować, dopóki na przeciętnym czytelniku to, co pisze, robi wrażenie prawdopodobnego. A żeby Panią jeszcze bardziej zaskoczyć, ujawnię jeszcze jeden pisarski sekret: autor może napisać coś nieprawdopodobnego, jeśli czytelnik mu to w ramach przyjętej konwencji zaakceptuje. Z Pani krytyki wynika, że Pani zdaniem powieść pisze się po to, by zapoznać czytelnika z jakimś wycinkiem rzeczywistości. Spóźniła się Pani dobre sto lat z okładem, bo to w tej chwili margines powieściopisarstwa. „Niepełni” nie powstali po to, by wyjaśniać czytelnikom, że osoba sparaliżowana ma pęcherz neurogenny. Od tego są broszurki medyczne, co poprzednio Pani napisałem, a czego Pani nie zrozumiała (naprawdę trzeba punkt po punkcie kawę na ławę?), skoro twierdzi, że zbyłem zarzut milczeniem. „Niepełni” nie są powieścią o pęcherzu Edyty, tylko o jej uczuciach i międzyludzkich relacjach. Dla których ten pęcherz jest nieistotny. Mało, że on jest nieistotny, zajmowanie się pęcherzem zrujnowałoby wymowę powieści. Przyjmijmy, że równie skrupulatnie jak Pani wyjaśniam czytelnikowi, iż „rozróżnia się dwa typy: typ I - wiotki pęcherz i spastyczny zwieracz oraz typ II – wiotki pęcherz i wiotki zwieracz. W obu przypadkach używa się cewnika, dla typu I stosuje się cewnikowanie okresowe (co 3-4 godziny), natomiast dla typu II cewnik zewnętrzny (…) z powodu regularnego używania cewnika dochodzi do częstych infekcji dróg moczowych” oraz przed sceną miłosną informuję, że kobieta ten pęcherz opróżniła. Co mam? Zamiast czytelnika, który widzi Edytę jako zwykłą dziewczynę, który o jej wózku w czasie lektury parę razy zdążył zapomnieć, jest czytelnik postrzegający ją przez worek z moczem. Zamiast romantycznej sceny miłosnej mam scenę w stylu medycznego opisu albo nawet napawającą czytającego odrazą. Zamiast czułości skatologiczną pornografię. Tymczasem moim celem jest, by czytelnik dowiedział się o uczuciu łączącym Edytę i Jacka, a nie o ich technikach seksualnych. By wózek i biała laska skurczyły mu się do nieistotnych atrybutów, by widział normalnie kochającą się parę. I żeby ten cel osiągnąć, mogę sobie określone fakty pominąć (dopóki przeciętnego czytelnika nie będzie to raziło), bo rzeczywistość utworu literackiego jest _nadrzędna_ wobec tej zastanej. Czego Pani najwyraźniej nie pojmuje. Kuriozalne są Pani wywody (z przytoczeniem podstawy prawnej!), że AWF przyjmuje na studia osoby niepełnosprawne. Dlaczego Edyta przerywa studia, zostało w powieści pośrednio wyjaśnione, co po raz kolejny pokazuje, że krytykuje Pani książkę po nieuważnej lekturze. Ale nawet gdyby nie było wyjaśnione, to niekoniecznie wymagałoby to zamieszczania wynalezionych przez Panią informacji. Bo autor nie musi napisać o wszystkich faktach z realnego świata związanych z jego bohaterami. Proszę sobie to zdanie powiesić nad biurkiem: Autor nie musi napisać o wszystkich faktach z realnego świata związanych z jego bohaterami. Ze swoimi pretensjami przypomina Pani komisarza policji, który zżyma się nad czytanym kryminałem: „Ale z tego autora kretyn, świadka nie można tak po prostu o coś zapytać, trzeba wszystko zaprotokołować. Przecież to wynika z kodeksu postępowania karnego!”. Powieść to nie wykład, który na zadany temat autor ma wygłosić czytelnikowi. Autor nie ma czytelnikowi referować rzeczywistości. Żeby napisać dobrą powieść, trzeba mieć coś do powiedzenia od siebie. Coś, czego czytelnik nie znajdzie w tych materiałach, z których autor korzystał przed pisaniem. Bo jeśli to ma być streszczenie tych materiałów (z Pani krytyki wynika, że takie założenie, niekoniecznie świadomie, Pani robi), to efektem będzie powieść, przy której czytelnik będzie ziewał, a recenzent da autorowi dwie gwiazdki, drugą za solidne przygotowanie się. Powieść to rozmowa z czytelnikiem: o jego emocjach, wrażliwości. Powiedzenie mu coś o nim samym i o innych ludziach przez stworzenie odrębnego świata, który, powtórzę, jest _nadrzędny_ wobec świata zastanego. Powieść ma być spójna wewnętrznie, a nie stanowić kopię zewnętrznego świata. Na tym polega fikcja literacka. Z tego, co przeczytałem, jest Pani zorientowana w temacie, bo planuje Pani napisać powieść o niepełnosprawnych. Ale pani przedokładny research pokazuje, że albo nie ma Pani nic do powiedzenia czytelnikowi od siebie i potrafi tylko zreferować to, co on sam może sobie przeczytać w specjalistycznych publikacjach i w internecie, albo zafiksowała się Pani na tym punkcie, bo włada Panią strach, żeby ktoś przypadkiem nie złapał Pani na tym, że czegoś Pani nie sprawdziła. Przy jednej i drugiej motywacji włoży Pani do powieści wszystko, co Pani wie, by udowodnić, że Pani naprawdę wie. Powieści pisane z takim założeniem już powstawały, określa się je mianem profesorskich, a ich wspólną cechą jest to, że nie nadają się do czytania. Skoro chce Pani pisać niestrawne książki (i płacić za ich wydawanie), to jest to Pani wybór, ale proszę nie domagać się od innych, by tworzyli swoje powieści według Pani dyletanckich recept. Napisałem dokładnie taką powieść, jaką chciałem, włożyłem do niej dokładnie to, co było mi potrzebne, pominąłem dokładnie to, co ze względu na wymowę powieści uznałem za zbędne czy niepożądane, i – jak wnioskuję z reakcji czytelników, którzy książkę zrozumieli i do których wrażliwości ona trafia – osiągnąłem dokładnie taki efekt, jaki zamierzyłem. Stawia Pani zarzut, że w mojej powieści niepełnosprawni pokazani są jako osoby „gorsze i bez żadnych życiowych perspektyw”, a „zamiast zwalczać stereotypy, które od lat pokutują w polskim społeczeństwie, pan Pollak je tylko utrwalił”. Pani najwyraźniej przeczytała inną powieść, niż ja napisałem, i inną, niż przeczytały Matylda, Agnieszka Tatera czy autorka bloga Między stronami. Proszę sobie przeczytać te recenzje, to dowie się Pani z nich, o czym są „Niepełni”, skoro nie jest Pani w stanie zrozumieć książki w trakcie bezpośredniej lektury. Ale zarzut, że nie zwalczam stereotypów, znowu pokazuje, że Pani nie wie, na czym polega pisarska autonomia. Nie muszę niczego zwalczać. Jest cała rzesza niepełnosprawnych z uśmiechem idących przez życie, radzących sobie lepiej niż pełnosprawni, mających więcej od nich optymizmu życiowego. A ja mam pełne prawo napisać o takich, którzy czują się poszkodowani i dotknięci przez los. Którzy sobie z życiem nie radzą czy nie do końca radzą. I nie jest to żadne szerzenie stereotypu. Kiedy pokażę w powieści nieszczęśliwego grubasa, nie znaczy to, że stawiam tezę, że każdy otyły jest nieszczęśliwy. To właśnie Pani myśli stereotypowo o niepełnosprawnych i nie traktuje ich jak normalnych ludzi, skoro robi Pani założenie, że powieść, której bohaterowie są niepełnosprawni, musi być manifestem na ich rzecz (z pozytywnymi przykładami, jak to dzielnie sobie ze swoją niepełnosprawnością radzą), walką o ich prawa i edukowaniem społeczeństwa. Pani nie mieści się w głowie, że można niepełnosprawność potraktować jako „element osobowości, który pewne rzeczy determinuje, ale nie zawsze musi być na pierwszym planie” (cytat z książki), a napisać o problemie, który z niepełnosprawnością ma jedynie pośredni związek i który dotyczy też osób pełnosprawnych. To właśnie Pani ma tak głęboko zakodowane w swojej podświadomości, że niepełnosprawny jest gorszy, że książkę, która nie zajmuje się udowadnianiem, że nie jest, odbiera Pani jako deprecjonującą niepełnosprawnych. A wracając do punktu, od którego zaczęła się Pani krytyka: czy jest Pani w stanie napisać dwa zdania broniące tekstu Marty Grzebuły, broniące go bezpośrednio, a nie przez atakowanie mnie osobiście czy mojej twórczości? Albo uzasadnić merytorycznie, a nie przez ordynarną napaść na mnie, że z jakichś względów moja analiza tego tekstu była nieuprawniona? PS. Przy okazji Pani dobrych rad, jak mam pisać, żeby zasłużyć na miano „Wielkiego Pisarza”, chciałbym zapytać, jak zdołała Pani tę moją starannie skrywaną ambicję zdemaskować. Bo rzeczywiście, co tydzień daję na mszę w tej intencji i regularnie pytam wróżki, kiedy to nastąpi, ale zarówno proboszcz jak i wróżka zapewnili mnie solennie, że pary z gęby nie puścili.
pan paweł nie ma fal